Depresja popołogowa okiem terapeuty. Czy istnieje?

Depresja popołogowa okiem terapeuty. Czy istnieje?

Niedawno na stronie został zamieszczony tekst opisujący zjawisko depresji po połogowej (zachęcamy do przeczytania tutaj). Dlaczego więc poddajemy w wątpliwość jej istnienie?

Niewątpliwie kobiety cierpią na depresję a w sytuacji połogu poziom stresu się nasila. Co jakiś czas, mamy do czynienia z dramatycznymi sytuacjami samobójstw, samobójstw rozszerzonych czy porzuceń noworodków.

Część z tych zachowań podyktowana jest depresją lub innymi zaburzeniami psychicznymi.

No właśnie, ale czy można mówić o specjalnej depresji?

W tekście tym opiszemy swoje doświadczenia jako terapii rodzin, doświadczenia z pracy z osobami chorymi psychicznie bardzo poważnie, które rodziły dzieci, oraz doświadczenia jako rodziców, również te, płynące ze szkoły rodzenia.

Zacznijmy od ciąży i decyzji o urodzeniu.

Powołanie do życia nowego człowieka powinno być decyzją świadomą i przemyślaną. Tak niestety nie zawsze jest. A nawet jak chcemy tego dziecka, przygotowanie do połogu nie przebiega w warunkach optymalnych. Owe dziewięć miesięcy jest po to aby kobieta, rodzina przyzwyczaili się i oswoili z rolą rodzica, pokochali tego kto ma się urodzić i przygotowali na jego pojawienie na świecie.

Nie trzeba wiele główkować, aby zauważyć jak ważne są tutaj emocje a jeszcze bardziej klimat w jakim to się dzieje.

Niedokończone i nie wyjaśnione sprawy, samotne rodzicielstwo, konflikty rodzinne z partnerem lub rodzina partnera albo własną to czynniki, które przysparzają dodatkowego stresu.

Kobieta przed połogiem podlega bardzo dużym wahaniom emocjonalnym, podlega procesom iście atawistycznym podobnie jak dzieje się to u innych ssaków. Nawet bardzo zrównoważona robi się niespokojna, szukając często ustronnego miejsca do połogu. W tym czasie hormony bardzo buzują.

Wszystkie położne jak i własne obserwacje pokazują, jak ważne jest aby w tym czasie otoczenie było wyrozumiałe, tworząc przyjazną otoczkę dla rodzącej kobiety.

Jeśli zestawimy to z wyżej wymienionymi czynnikami ryzyka, kiedy kobieta rodzi sama, nie ma wsparcia, na głowie piętrzą się kłopoty o charakterze materialnym?

Jak to wpływa na stan psychiczny kobiety, której emocje zmienią się z chwili na chwilę, której często towarzyszy bardzo silny ból? Jakie są jej perspektywy?

Już w klasyce kina niemego Charlie Chaplin opisał ten problem w filmie „Brzdąc” kiedy kobieta porzucona, samotna wychodzi z przytułku i podejmuje dramatyczną decyzję o podrzuceniu wydawałoby się bogatym ludziom swego dziecka, czego nie może sobie potem darować.

Taka sytuacja może się wydarzyć również w pełnej rodzinie i dostatniej materialnie. Jednak jeśli nie ma wsparcia, lub jeśli środowisko jest nieprzyjazne a nawet wrogie, wtedy reakcję kobiety w połogu mogą być  bardzo dramatyczne!

Z wielu doświadczeń kiedy kobiety po połogu dostawały psychozy, wcześniej nie chorując, okazywało się zwykle, że działo się tak nie bez kozery.

Pamiętamy kobietę, która trafiła z psychozą do szpitala a po wyjściu trafiła do terapii. Przy otrzymaniu wsparcia bardzo ładnie wróciła do roli matki i żony. Okazało się, że rodziła w domu teściowej, która co rusz ingerowała w ich życie, przy bierności swego męża, który był zajęty pracą i interesami, nie widział jej potrzeb, czy też traktując je razem z teściową jako fanaberie. Teściowa pod nieobecność pacjentki przychodziła do jej pokoju i przestawiała jej rzeczy, tak, że przyznacie Państwo każdy mógłby, popaść w paranoję.

Ta sytuacja miała miejsce już wcześniej, ale sytuacja połogu wyostrzyła te napięcia i stres. Po terapii, pacjentka zaczęła porządkować swoje życie, doprowadzając do usamodzielnia się z domu teściowej, znalazła pracę i pod wpływem terapii, w zasadzie nie trafiała więcej do szpitala.

Nawiasem mówiąc widać tutaj jak terapia czy wsparcie mają wpływ na prewencję zaburzeń psychicznych. Gdyby trafiała wcześniej na terapię, porządkując przedpole przed macierzyństwem łatwiej byłoby jej znieść stres połogu. Tak jak na wstępie decyzja o ciąży powinna być przemyślana a kobieta i rodzina do tego  przygotowana.

W swojej praktyce spotykaliśmy też kobiety już chorujące psychicznie,  ale które dla odmiany otoczone były opieką i mimo pewnych napięć nie dochodziło do nawrotu.

Co więcej macierzyństwo otworzyło nowe role dla tych kobiet, powodując zwiększenie ich integracji psychicznej, zwiększenie sensu zdrowienia i życia. 

Niezmiennym czynnikiem stabilizującym jest jednak otoczenie. Z badań Tavistock Clinic UK mówi się o wskaźniku ujawnionych uczuć w przypadku opieki nad osobami chorymi psychizmie. W tych badaniach pokazano, że osoby chorujące psychicznie szybciej wracają do zdrowia jeśli wobec nich formułuje się uwagi pozytywne, nie ma wrogich komunikatów, a klimat rodzinny jest ciepły i rozumiejący.

Te wyniki łatwo transformować na sytuację połogu, który chorobą nie jest, ale jak staraliśmy się wykazać wsparcie odgrywa tutaj niebagatelne znaczenie.

Wracając więc do pytania, czy istnieje coś takiego jak depresja popołogowa?

Odpowiedzieć należy, że nie. Istnieje depresja kobiet w połogu, ale samo zawężenie tego terminu do depresji jest mylące i niesłuszne, bo jak wykazaliśmy istnieje całe spektrum reakcji emocjonalnych i zaburzeń w reakcji na poród.

Niemniej sytuacja kobiet w połogu jest specyficzna, co również przedstawialiśmy i wymaga specyficznego podejścia. Termin depresja popołogowa jest skrótem myślowym, nie oddającym istoty sprawy, choć fokusującym uwagę na tej problematyce.

Niezmierne znaczenie jest przygotowanie kobiety i całego systemu rodzinnego do połogu. Szkoły rodzenia, czasami terapia rodzinna lub indywidualna powodują, że wielu problemów można by uniknąć.

Ogromnie istotne jest wsparcie bliskich, które wydaje się banałem, a jednak tak potrzebnym czynnikiem, aby kobieta nie pozostawała z ciąży sama!

Wparcie i obecność jest tak wyświechtanym banałem, o którym nader często się zapomina.

Przy obecnej dzietności nasze społeczeństwa nie zapewniają zastępowalności pokoleń. Otoczenie kobiet w ciąży opieką leży w interesie nas wszystkich.

Elon Musk mówi, że cywilizacja bez człowieka przestaje być cywilizacją i ma tu na myśli szczególnie kwestię dzietności. Rozwój technologiczny bez człowieka będzie wtedy karykaturą i w zasadzie bezcelowy.