Wina i akt ekspiacji – metody pracy z parami ze zdradą

1/28/2024

Marcin Golański

Wina i akt ekspiacji – metody pracy z parami ze zdradą

W niniejszym wystąpieniu chciałbym podzielić się refleksjami na temat specyficznego rodzaju pracy terapeutycznej z parami ze zdradą małżeńską. Moje zainteresowanie tym tematem wynika z prostej konstatacji, że w praktyce klinicznej coraz częściej pojawiają się pary, z główną skargą dotyczącą zdrady jednego z małżonków. Jakkolwiek w literaturze opisane są dokładnie przyczyny zdrady, typologie osób zdradzonych i zdradzanych, tak jednak brak jest opisów sposobów postępowania, które stanowić mogą wskazówkę do pracy z tego typu problematyką. Swoje przemyślenia, jakimi tutaj się podzielę oparte są na doświadczeniach udanych i nieudanych prac z tego typu parami. W toku doświadczenia klinicznego i eksperymentów ze sposobami pracy korzystałem ze spuścizny prac terapii strategicznej Cloe Madanes (1998), opracowań Esther Perel nad seksualnością (2008) oraz teorii koluzji małżeńskiej Jorga Williego (1996), które to prace stanowią podstawę do wypracowania mojego własnego sposobu pracy ze zdradą. Terapia systemowa, bardzo dużo uwagi poświęca funkcji objawu w przypadku problemów relacyjnych, problemów wychowawczych, problemów z jedzeniem itp. Problematyce zdrady w trakcie szkolenia nie poświęca się osobnej uwagi, podobnie jak problemowi seksualności w diadzie. Zwykle tematem zdrady zajmuje się w trakcie szkolenia w przypadku dylematu etycznego, który pojawia się w sytuacji, kiedy terapeuta posiada wiedzę od jednego z małżonków na temat zdrady i kiedy jest proszony o utrzymanie tego w tajemnicy. Poza tym temat zdrady pojawia się w terapii systemowej jako epifenomen i funkcja innych, głębszych problemów w relacji małżeńskiej. Spotkałem się też z opiniami innych klinicystów, że w momencie kiedy zdrada wkroczy jako temat do wspólnej rozmowy wtedy jakości związku nigdy się nie odbuduje, ponieważ działa ona jak trucizna, której nie można już zatamować w krwiobiegu systemu rodzinnego. Ten toksyczny wpływ odbywa się na zasadach, które opisałem w dalszej części artykułu. W tym miejscu chciałbym podzielić się refleksją nad trudnością, która również przyczyniła się do powstania tego opracowania, a wynika z nieskuteczności zastosowania czystego podejścia systemowego w pracy ze zdradą zgłaszaną explicite jako powód przyjścia na terapię. Spróbuję pokazać, że traktowanie objawu (w tym przypadku zdrady) jako przede wszystkim mającego swoją funkcjonalność może stanowić przeszkodę w skutecznej pracy z parami. W teorii systemowej uważa się, że objaw pełni w systemie pewną funkcję np. stabilizując relację małżeńską, która gdyby nie utrójkątowienie relacji mogłaby się rozpaść jako nie satysfakcjonująca, lub zdrada po prostu pokazuje, że jest coś niedobrego w relacji małżeńskiej. Wnioskiem z takiego myślenia, jest próba restauracji w terapii relacji między partnerami, czego zwrotnym skutkiem będzie ustąpienie objawu. Moja wątpliwość dotyczy zasadności takiego postępowania, w specyficznym problemie zdrady małżeńskiej.

Procesy reakcji na zdradę Dwa obrazy kliniczne

Pierwszy obraz jaki pojawia się w reakcji na zdradę, wynika z faktu, że kwestia tak delikatnej materii jak zdrada, łącząca się z tajemnicami alkowy, intymnością, staje się poprzez podjęcie terapii gwałtownie wyartykułowana, a dla wielu ludzi rozmowa na ten temat jest swojego rodzaju ponowną traumą, z jaką parze przychodzi im się kolejny raz zmierzyć. To „niechciane” ponownie wkracza do ich przestrzeni i życia, a na dodatek słyszy o tym ktoś trzeci. Zwykle para z tym problemem pełna jest uczuć winy, złości, obsesyjnych myśli na temat samego aktu zdrady. Jeden z małżonków, ten zdradzany mówi o tym, że nawet w prozaicznych sytuacjach domowych jak oglądanie telewizji pojawiają się jakieś obrazy, kojarzące się mniej lub bardziej z upokorzeniem bycia okłamanym. Wokół tych obrazów pojawiają się bardzo silne uczucia złości, smutku, rozpaczy, którym towarzyszy budowanie scenariuszy i fantazji na temat małżonka, który zdradził. Te fantazje skupiają się wokół braku zaufania wobec kogoś, komu się ufało, a który prowadził np. podwójne życie. W głowie osoby zdradzonej powstają wyobrażenia sytuacji, w których partner był zdradzany. W rezultacie osoba zdradzona przeżywa uczucia głębokiego upokorzenia i naruszenia intymności związku i własnej godności. Zostaje zatem również dotknięta jest jej własna integralność w odczuciu opisywana na równi z poczuciem naruszenia nietykalności fizycznej. W reakcji na te uczucia i pojawiające się natrętne myśli, które można z powodzeniem porównać do syndromu PTSD, pacjent zaczyna fantazjować i rozważać kontrfaktycznie różne scenariusze odkrycia prawdy, sensu ciągnięcia związku dalej, przyczyn zdrady. 2. Drugi obraz charakterystyczny dla par wynika stąd, że po akcie zdrady dochodzi często do sytuacji braku komunikacji (np. doznanie szoku, zamknięcie się wobec partnera), a w zależności od osobowości małżonka i jakości wzajemnej relacji w parze, zdarzyć się może, że nawet incydentalna zdrada doprowadza do wykształcenia systemu przekonań na temat partnera, które nazwać można urojeniowym. Ten system przekonań, polega na tym, że partnerowi zdradzającemu przypisuje się cały szereg zachowań i cech, których nie posiada (Np. żona zdradzająca męża w sytuacji wyjścia do sklepu w trakcie 10 minutowej nieobecności). Z tym systemem przekonań wiąże się bardzo silna potrzeba kontroli w każdym aspekcie życia partnera zdradzającego (kontrola telefonu lub zabieranie tego telefonu, odwożenie i przywożenie z pracy i do pracy itp.).

Pojawienie się „niechcianego tematu w terapii” Czy można traktować zdradę jak inne objawy w systemie? Próba zawieszenia na kołku neutralności wieloobrazu zdarzeń.

Pojawienie się „niechcianego” w rozmowie terapeutycznej zwykle następuje od razu i gwałtownie – artykułowane jest najczęściej przez jedną ze stron. Nie rozważam tutaj sytuacji, kiedy jedno z małżonków jest przeciwne ujawnieniu tego tematu lub przeciwne podjęciu terapii w ogóle, ponieważ w takich przypadkach praca z tego typu parami jest niemożliwa i/lub mało sensowna. W sytuacji, kiedy temat niechciany pojawia się jednak w terapii z dokładnym opisem okoliczności lub po prostu lakonicznie, można spojrzeć na parę przez pryzmat olbrzymich trudności jakie dotykają obydwoje małżonków, a których wynikiem jest akt zdrady. Należy moim zdaniem zwrócić uwagę, że sytuacja wyjawienia aktu zdrady na terapii jest też wyrazem pewnej dojrzałości, że oboje zdecydowali się o tym mówić, komuś obcemu, stwierdzając mniej lub bardziej świadomie, że potrzebują pomocy. Jak już wspomniałem, jest to jednak niezwykle delikatny moment, ponieważ terapeuta jest zaproszony do opowieści o materii bardzo niestabilnej, sprawa dotyczy więzi i bliskości, seksualności, które zostały w jakiś sposób uszkodzone. Z doświadczenia terapii systemowej wynika, że za relacje odpowiedzialni są partnerzy w równych częściach. Terapeuta zgodnie z kanonami pracy powinien zachować neutralność. Co jednak w takiej sytuacji, kiedy w jawny sposób jedna strona cierpi, upokorzona jest jej atrakcyjność fizyczna i psychiczna? Oczywiście mają tutaj znacznie, doświadczenia własne terapeuty jako zdradzonego i zdradzającego, solidarność płci i inne kwestie natury etycznej czy wyznaniowej. W umyśle terapeuty powstaje jakaś mniej lub bardziej przeciwprzeniesieniowa koncepcja tej konkretnej zdrady. Tutaj też pojawia się pewnego rodzaju pułapka, jaka czyha na zwłaszcza dobrze wyszkolonego terapeutę. Owa neutralność, która jest warunkiem sin qua non warsztatu pracy, może być bardzo niebezpieczna, ponieważ nawet mimo dużej empatyczności terapeuty może sprawić, że badanie i eksploracja tematu zdrady może być odczytana przez jednego z partnerów jako bezduszność, czy swego rodzaju wiwisekcja. Zadawanie cyrkularnych pytań, pytanie o inny sens czy funkcję objawu, jakim jest zdrada, stanowią dla kogoś zdradzonego na tym etapie coś bardzo niesprawiedliwego i sprawiającego ból. Z drugiej strony czyha inne zagrożenie, że terapeuta będzie sędzią w tej sprawie, czy nawet oskarżycielem, choć uważam, że to ryzyko pojawia się w przypadku wyszkolonych terapeutów dość rzadko.

Niemniej cały czas aktualne pozostaje pytanie, jak odnieść się do materii zdrady? Jak rozpocząć pracę z parą, która chce naprawy relacji, powrotu do stanu początkowego sprzed zdrady, czy też chce wyjaśnić chociażby możliwość i szanse dla ich dalszej relacji, bądź ewentualnego rozstania?

W innych problemach małżeńskich i rodzinnych pierwsze spotkanie traktuje się jako konsultację, która ma na celu rozpoznanie problemu pary i określić warunki oraz zakres dalszej współpracy. W takim zbieraniu i wywiadzie z parą powinniśmy kierować się oprócz zasady neutralności również ciekawością, wieloobrazem, wielowersyjnością, a więc wszystkimi głównymi postulatami postmodernistycznej, narracyjnej szkoły terapii. Sytuacja zdrady jest jednak traumą i rodzi poczucie krzywdy podobnie jak w przemocy fizycznej, kiedy jedno z pary przekracza w brutalny sposób autonomię i integralność partnera.

Z moich doświadczeń wynika, że jakkolwiek estetyczne i bliskie mi osobiście jest podejście narracyjne, tak jednak należy z uwagi na skuteczność postępowania i cierpienie jednej z osób, zwrócić się ku rozwiązaniom bardziej strategicznym i dyrektywnym. Uważam, co później będę omawiał na konkretnych przykładach klinicznych, że tak jak osoba w przemocy fizycznej, boryka się z objawami stresu pourazowego, tak i osoba zdradzana jest bardzo skupiona na swojej krzywdzie i bólu, poszukując ulgi w tym cierpieniu. Dalsza analiza, rozszerzająca jej perspektywę jest niemożliwa do zasymilowania przez nią tak jak to się dzieje w silnym stresie w tzw. widzeniu tunelowym (Anderson, 1998). Dopiero ulga w cierpieniu może przynieść ukojenie, tak żeby przywrócić poczucie godności i podmiotowości takiej osobie. Aby tak mogło się stać musi dojść od wyznania winy i odkupienia oraz w ostatecznym rozrachunku w osobie zdradzonej do aktu przebaczenia, który jest nieodzowny żeby przejść dalej tj., do szerszej analizy i układania relacji na nowo. Kolejność pracy jest w moim odczuciu niezmiernie ważna, ponieważ to właśnie akt winy i odkupienia oraz wybaczenia jest najtrudniejszy i strony często zapraszają terapeutę do przyspieszenia pracy, zapomnienia krzywd i pracy nad bieżącą relacją tu i teraz. Ilustrację tego aspektu metodyki pracy ze zdradą może stanowić następujący przykład kliniczny.

Metodyka pracy oparta na terapii strategicznej Cloe Madanes, czyli odkupienie win i przebaczenie

Do terapii zgłasza się para z 25 letnim stażem małżeńskim. Oboje wykształceni, o ugruntowanej pozycji zawodowej. On przystojny, szpakowaty pan około 60 tki, wykładowca akademicki. Ona lat 55, przygnębiona i strapiona na skutek zdrady. Poza piętnem traumy zdrady, jej wygląd pokazywał znamię zbyt długiej ilości pracy i obowiązków, jakie wykonywała, na co dzień. Oboje odnosili się do siebie z szacunkiem i ciepłem mimo tego, co ostatnio przeżywali. W przypadku jej samej widoczne było rozżalenie, ale i trudność w przeżyciu jakichkolwiek emocji poza smutkiem. U niego mimo lepszej kondycji, widoczny był wstyd i poczucie winy za to co zrobił żonie. Niemniej jednak jej niezdolność do odczuwania innych uczuć poza smutkiem, sprawiało, że byli w destrukcyjnym impasie. Oboje jednak, on racji wstydu przed obnażeniem, ona z niechęci do konfrontacji np. z uczuciem złości, nie chcieli wracać do niechcianego tematu, pytając „jak żyć dalej?”, jak na nowo ułożyć swoje relacje i czy jest to możliwe? W tym zakresie oboje wykazywali dużą ochotę do zwrócenia się ku przyszłości. To co jednak skłaniało mnie do zastopowania dalszej pracy zorientowanej na naprawę relacji, były jej nieustanne ruminacje tego co się stało, poczucie krzywdy wymieszane z podskórną wściekłością na męża, obsesyjne pytania wewnętrzne „co miała ta kobieta czego nie miałam ja?” Jakkolwiek ciekawy wydawał mi się wątek tego, czego szukał mąż na zewnątrz, czego by nie mógł realizować w związku oraz tego, czego nie mogła dać żona w relacji, postanowiłem zatrzymać się na poczuciu krzywdy i winy w tej parze. Uważałem, bowiem, że bez tego elementu, opierając się tylko na nadziei dobrej przyszłości, może dojść do takiej sytuacji, że to, co się wydarzyło będzie powracało jak wspomnienia typu flashback w zaburzeniach stresu pourazowego. Swoje myślenie odnosiłem w ten sposób do koncepcji Cloe Madanes terapii systemowej przemocy. Ta znamienita terapeutka wychodzi właśnie z założenia, że w traumie, jaką jest przemoc fizyczna czy seksualna w rodzinie możliwe jest dalsze współpracowanie i relacje, ale dopiero, kiedy zostanie przywrócona poprawna homeostaza rodzinna. Żeby tak mogło się stać, osoba sprawcy urazu na skutek nierównych sił, wobec osoby będącej skrzywdzoną musi przejść przez rytualne odkupienie win w taki sposób, żeby mogło dojść do odbudowy jej integralności i godności ofiary.

Jak można się domyślić, tu pojawia się, pewnego rodzaju ryzyko, polegające na tym, że sprawca może być mniej lub bardziej świadomie karany przez ofiarę w nieskończoność, zasłaniając się poczuciem krzywdy. Oczywiście tak może się stać, dlatego aby tego uniknąć warto stworzyć pewnego rodzaju rytuał, w którym proces odkupienia win i wybaczenia mógłby się zamknąć. Ważne jest powiedzenie, że nie możemy przejść dalej w pracy dopóki ten proces się nie zakończy, ponieważ nie możemy układać relacji na nowo na zasadach partnerskich, jeśli osoba skrzywdzona będzie cały czas czuła się tą biedną i pokrzywdzoną lub, że nie jest w stanie wybaczyć zniewagi, jakiej doznała. Proces nie może się też zakończyć do momentu, kiedy sprawca szczerze nie przeprosi osoby zdradzonej i nie zrozumie, jaką krzywdę wyrządził jej i związkowi.

Wtedy pary mając informację, że proces ten musi być zamknięty, zwykle przystają na propozycję poznawczego domknięcia, ponieważ i tak zwykle są już zmęczone zarówno obsesyjnymi myślami o zdradzie i swego rodzaju jałową wiwisekcją. Tylko dzięki temu elementowi jest szansa, aby proces ten był symbolicznie zamknięty w czasie i miejscu. Żeby to umożliwić Cloe Madanes stosuje terapię 16 kroków, jeśli chodzi o przemoc. W mojej praktyce postanowiłem sięgnąć do technik poznawczych i narracyjnych, ponieważ zauważyłem, że zdradzający zwykle wie, że postąpił niegodnie, ale nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, co jego zachowanie znaczyło dla bliskości związku, poczucia wartości drugiego w diadzie. Często objawia się to tym, że ktoś mówi, że on wie, ze źle zrobił, ale nie chce do tego wracać. Zdradzany z kolei nieustannie toczy destrukcyjny proces dialogu wewnętrznego, który przypomina ruminacje lub rozdrapywanie ran. Jakkolwiek stan ten jest nieunikniony, ale na dłuższą metę sprawia, że zamiast dochodzić do odżałowania tworzy się, jak wspomniałem system urojeń zdrady lub coś, co klinicznie nazwać można pogłębiającą się depresją lub masochizmem.

Mówienie i myślenie ma charakter często nieuporządkowany, dlatego forma listu, podobnie jak ten tekst ma charakter z jednej strony wyrażenia swoich myśli i uczuć, ale nade wszystko skłania nieuchronnie ku uporządkowaniu swoich przekonań, refleksji, prowadząc do wyciągania konkluzji. W przypadku zdradzającego list jest formą dogłębnej konfrontacji samego ze sobą, zaś dla zdradzanej jest formą właśnie odreagowania swoich frustracji i uporządkowania swoich uczuć i myśli, które były do tej spory w przysłowiowej „rozsypce”. W takiej sytuacji proszę osobą zdradzającą o to, aby napisała list do partnera, w którym przeprasza za swoje postępowanie, z dokładną analizą tego, co uczyniła zarówno dla związku i tego jak może się czuć ta druga osoba potraktowana w ten sposób. Z kolei Osobę zdradzoną proszę, aby napisała osobisty list do partnera opisujący to, jakich krzywd doznała od niego i co musiałoby się stać, żeby czuła się usatysfakcjonowana, a więc mogła mu jednoznacznie wybaczyć i żyć dalej wspólnie.

Proszę też, aby oboje małżonków do następnego spotkania nie rozmawiało o tym wspólnie i żeby list przynieśli na następną sesję.

Zwykle na kolejnej sesji, małżonkowie czytają te listy z widocznym poruszeniem emocjonalnym, łzami, wzruszeniem, ale i z wściekłością oraz żalem. Jeśli małżonek zdradzony czuje, że przeprosiny są autentyczne, a nie są powodem do robienia wymówek drugiemu, lub chęcią usprawiedliwienia siebie samego, wtedy dochodzi do nowego otwarcia. Ważne jest tu zatrzymanie się aby upewnić się, czy to wystarczy, żeby wybaczyć. Jeśli tak się nie stanie, istotne jest dowiedzenie się, jakie warunki musiałyby zostać spełnione do tego, aby wybaczyć. To kluczowy moment, w którym można zaznaczyć, że to wszystko nie da efektu, ponieważ nawet, jeśli zdecydują się być ze sobą to może stać się elementem swojego rodzaju rozgrywki, w której mimo poprawy ze strony jednego partnera ten drugi będzie posiadał oręż do karania. Małżonkowie zwykle rozumieją dobrze tę metaforykę, ponieważ mają w pamięci lub doświadczeniu kontakt ze starymi parami, które odgrzewają w nieskończoność te same pretensje sprzed dziesiątek lat. Ten element pracy pokazuje również na ile osoba zdradzająca może wczuć się w sytuację tej drugiej osoby, oraz na ile potrafi pokonać swoje narcystyczne lub psychopatyczne części siebie, nakazujące bycie silnym, bagatelizującym cierpienia tego drugiego, lub okazującym w najlepszym razie litość. W osobie zdradzonej, która do tej pory nie wyrażała złości pojawia się zwykle furia. Tutaj też pojawia się ryzyko na ile chęć odwetu nie będzie zbyt silna i napędzająca osobowościowe niedostatki tej osoby. Jest też jednak szansą na wyrażenie uczuć, które z uwagi na np. depresyjny styl funkcjonowania, punitywne wychowanie, nie mogły znaleźć ujścia.

Taki obrót sprawy może stanowić dogodny punkt wyjścia do dalszej rozmowy o innym postrzeganiu atrakcyjności w związku, rolach partnerów itp. Tak jak to się działo na przykładzie innej pary 50 -latków, w której osobą zdradzającą była kobieta. Ich dylemat ujawnił się po przepracowaniu winy i wybaczeniu. Wtedy okazało się, że ona 50 letnia kobieta, która wychowała dwie córki, została skonfrontowana z tym, że brak jej własnej przestrzeni życiowej i nie ułożyła sobie z mężem życia tak jak chciała. Okazało się, że mimo różnych możliwości finansowych mieszkają wszyscy w mieszkaniu z teściem na 40 metrach kwadratowych. Poza tym jej maż jak w powieści Gustava Flauberta Pani Bovary cały czas pracuje i jest nieatrakcyjny fizycznie, nie dbając o siebie. Ona sama poczuła, że nigdy nie chciała tak żyć. On z kolei czuł się sfrustrowany tym, że jako inżynier i właściciel firmy dba o status materialny rodziny, ale nie otrzymuje żadnej wdzięczności. Zupełnie zapomniał o dbaniu o siebie jako mężczyznę, przeżywając siebie w związku jako aseksualnego żywiciela rodziny. Dopiero po przeprosinach żony i wyjawieniu przez nią tego, co mogła stracić, można było porozmawiać na temat koluzji małżeńskiej. W jej przeżyciu partner był dającym bezpieczeństwo, ale zainteresowanym nią tylko jeśli chodzi o seks. Ona była z kolei powoli autonomizującą się kobietą, skończyła studia, zaczęła samodzielną pracę, nie była w stanie jednak być blisko i realizować swojej seksualności jednocześnie. Dlatego zdecydowała się na romans z mężczyzną, który był dla niej atrakcyjny fizycznie, trochę nieosiągalny, ale wykazujący zafascynowanie całą jej osobą. U boku męża czuła się zaniedbana, ale jednocześnie mąż interesował się tylko jej sferą fizyczną w jej przeżyciu, nie zaś jej przemyśleniami i poglądami. Przepracowanie wcześniej winy i żalu, pozwoliło na to, żeby owocnie poruszać wątki i sprawy stanowiące o ich oddaleniu i bliskości.

Formy listu pozwoliły na ułożenie myśli i uczuć w bardziej zrozumiałą całość, dając stosowne odreagowanie i ulgę. Podobnie jak u Cloe Madanes stanowiły formę pewnego rytuału, w którym mogły zostać odżałowane i zamknięte przeżycia związane ze zdradą. Ponieważ pamięć autobiograficzna zależy również od miejsca, emocji, uruchamia się w różnych kontekstach społecznych. Zdarza się, że jakkolwiek negatywne uczucia i myśli mogą nie być adresowane do osoby zdradzającej, to jednak mogą wyrażać się poprzez obsadzenie negatywnymi emocjami miejsc, które kojarzą się z aktem zdrady (mieszkanie lub okolica, w której partner zdradził). Nie jest możliwe aby partner zapomniał o tym, ale wydaje się to być istotną wskazówką na ile temat został przepracowany i zamknięty w fazie przepracowania winy. W przeciwnym razie może to powodować, że będzie utr zymywać się system obsesyjnych myśli w formie wspomnień wyspowych, przy czym istnieje ryzyko, że temat ten będzie w dalszym ciągu zadrą w sercu i umyśle osoby zdradzonej, wracając przy rożnych okazjach. W trakcie pracy z jedną z par po odkupieniu win doszło do poprawy wzajemnych relacji, partnerzy mogli wreszcie szczerze ze sobą porozmawiać na temat wzajemnych oczekiwań. Niemniej partner mimo zmiany w relacji z żoną, przeżywał ogromne rozgoryczanie i złość w stosunku do koleżanki żony, która wiedziała o jej romansie i akceptowała ten „związek”. Mąż w trakcie sesji powiedział, że ma z tym kłopot i nie wie jak sobie z nim poradzić, ponieważ miałby ochotę „rozprawić” się z przyjaciółką żony, która w jego odczuciu sprowadziła żonę na złą drogę, ponieważ to właśnie ona poznała ją z kochankiem. Historia opowiedziana przez męża nasunęła mi skojarzenie z opowieścią o złej wróżce, która rzuciła urok na nieświadomą królewnę. Po zdjęciu uroku, żeby uchronić związek przed jej negatywnym wpływem należałoby w takim razie przegnać tę czarownicę. Wyszedłem jednak z bardziej realnego założenia, że skoro oboje są dorosłymi ludźmi, to jednak żona posiada wpływ na swoje zachowanie i jakkolwiek przyjaciółka mogła mieć na nią zły wpływ, to jednak w tamtym przypadku przed terapią romans trafił na podatny, naruszony fundament ich związku. Jeśli zaś ich relacje się poprawiły i w istocie są z nich zadowoleni w takim razie, wyjściem nie powinno być unikanie wszystkich zagrożeń, tylko wzajemne zaufanie i rozmowa. Kiedy podzieliłem się swoimi przemyśleniami z parą, mąż zrozumiał, że problem dotyczy jego samego i że niejako jego złość przemieściła się z obiektu żony na obiekt koleżanki. Rozmawialiśmy też o ich wzajemnej atrakcyjności, braku rozmów jaki panował przed sytuacją zdrady, który mógł mieć wpływ na podatność związku na pojawienie się tzw. cienia trzeciego, o którym pisze w swoich pracach Esther Perel. Uszanowałem to, że pacjent może nie mieć dobrych uczuć wobec tej kobiety i że potrzebuje czasu na nabranie dystansu wobec siebie, niemniej uważam i to też powiedziałem, że jest w jego interesie aby poradzić sobie z tym problemem, bo dopiero kiedy będzie miał pełne zaufanie wobec siebie i żony, wtedy osoby zewnętrzne nie będą stanowiły zagrożenia, przed którym należy się chronić. W przypadku tej pary projekcje własnych uczuć można było przepracować z widocznym wglądem emocjonalnym.

Nie zawsze tak się jednak dzieje, chociaż dotyczy to par, które z racji poziomu niedobrania i braku elastyczności zwykle nie są w stanie spojrzeć na siebie samych, jako osób mogących coś zmienić w sobie, poprzestając tylko na oskarżeniach o doznanych krzywdach. Przykładem takiej sytuacji jest przypadek młodego małżeństwa jakie zgłosiło się do mnie na terapię. Małżeństwo stanowiło głęboko wierzącą parę, młodych ludzi, którzy sprowadzili się do Warszawy w poszukiwaniu pracy. On, informatyk lat 25, mężczyzna zapracowany, oddany rodzinie, wychowany w tradycyjnej rodzinie, utrzymujący rodzinę: żonę i dziecko, nie przywiązujący wagi do wyglądu i prezencji. Żona o dwa lata młodsza, niezwykle atrakcyjna, do tej pory wychowująca dwuletnie dziecko, rozpoczęła studia zaoczne na uczelni technicznej. W trakcie studiów weszła w romans z poznanym na studiach rówieśnikiem z Warszawy. Małżonkowie zgłosili się na terapię deklarując chęć naprawy relacji, chcieli jak najszybciej zapomnieć o całym wydarzeniu. Inicjatorem spotkania był mąż, który jak deklarował zgodnie z chrześcijańskim przekonaniem wybaczył żonie, ale dla bezpieczeństwa woli mieć żonę pod kontrolą, z której pod żadnym pozorem nie miał zamiaru rezygnować. Żona deklarowała zakończenie romansu, choć podobnie jak jego deklaracje o wybaczeniu wydawały się zaprzeczać zupełnie innym uczuciom jakie żywili. Na każdym kroku widoczne było ich niedobranie w zakresie światopoglądu, który tylko chwilowo żona uznawała za swój z uwagi na jej dotychczasową zależność od finansów męża, oraz chęć wyjazdu do Warszawy. W zakresie wzajemnej atrakcyjności również prezentowali podobne różnice. Znamienny był też jego wygląd fizyczny, w którym ujawniała się jego sztywność i jednostronność widzenia problemów. Pacjent nosił grube szkła okularów, z których nie robił jednak żadnego użytku nie patrząc na zdanie żony, skupiając się tylko na kontrolowaniu jej swobód. Ona z kolei, co wydało mi się ważne przywiązywała dużą wagę do wizerunku zewnętrznego, kompletnie gardząca jego światopoglądem, ale uwikłana w zależność tylko finansową nie była w stanie odejść od męża. Z kolei on nie był w stanie zrezygnować ze związku z uwagi na przekonania światopoglądowe oraz poczucie, że kobieta jaką spotkał jest niezwykle atrakcyjna i należy ja traktować jako największy skarb. Wiadome jest, że skarb ma to do siebie, że trzeba go strzec, a z uwagi na swój przedmiotowy charakter ktoś może po niego sięgnąć. Owa sztywność w trudności rezygnacji ze swoich pozycji był dla mnie zupełnie czytelny, mimo deklarowanej chęci pracy nad sobą w terapii. Oczywiste było w takiej sytuacji dążenie do utrzymania obecnego status quo związku poprzez kontrolę z jego strony, a udawanie ze strony żony do czasu uzyskania przez nią samodzielności.

Podsumowując treść tego wystąpienia chciałem podkreślić znaczenie nie podejmowania zbyt szybkiej pracy nad naprawą relacji w związku pary, która zgłasza się do terapii. Wykazywałem, że takie podejście jest pułapką wynikająca z mechanizmu wypierania trudnego, niechcianego tematu jakim jest zdrada. Próbowałem pokazać związek między zdradą fizyczną a objawami PTSD, co również skłania do zachowania ostrożności w przechodzeniu do kolejnego etapu jakim jest naprawa relacji. Żeby uniknąć dostarczenia parze przedwczesnej nadziei w postaci zajęcia się bieżącymi trudnościami w relacji, należy zachować uważność na objawy doznanych krzywd jakie zgłasza osoba zdradzana, ponieważ bez tego nie przywrócimy właściwej równowagi w systemie małżeńskim. Dopiero po odkupieniu win i wybaczeniu stwarzają się możliwości ciekawej pracy nad spektrum ograniczeń i problemów, które doprowadziły do romansu. Starałem się argumentować, że tylko wtedy możliwa jest głębinowa, owocna praca nad jakością relacji, co oczywiście nie gwarantuje całkowitej skuteczności podejścia z uwagi na odmienne motywacje ujawnione i skrywane przez partnerów, trudności w rezygnacji ze statusu ofiary i gotowości do odkupienia win, co jak wydaje się być związane jest z komponentami osobowościowymi.

Piśmiennictwo:
1. Anderson, J.R. (1998). Uczenie się i Pamięć – integracja zagadnień. Warszawa: WSiP.
2. Barbaro, B. (red.). Wprowadzenie do systemowego rozumienia rodziny. (1999). Kraków: Wyd. UJ.
3. Herman, J. (1998). Przemoc – uwaz psychiczny i powrót do równowagi. Gdańsk: GWP.
4. Madanes, C. (1998). Seks Miłość Przemoc. Gdańsk: GWP.
5. Perel, E. (2008). Inteligencja erotyczna. Warszawa: Wirtualna Polska.
6. Willi, J. (1996). Związek Dwojga. Warszawa: Santorski & Co.

Zrób ten pierwszy, mały krok.

Zostaw swój kontakt, a my skontaktujemy się z Tobą, by pomóc Ci zrobić pierwszy krok w kierunku lepszego samopoczucia. Zaczniemy od rozmowy, bez presji, w Twoim tempie.

Ostatnie wpisy z bloga

Jak nas znaleźć?

Lokalizacja

Warszawa - Mokotów
ul. Olesińska 11/13 m14

Godziny pracy

Pn.-Pt: 10:00-16:00
Sob.-Niedz: 12:00-16:00